Dziś podzielę się moim sposobem. Na pewno często borykacie się z problemem czegoś, co moja koleżanka żartobliwie nazwała "łupieżem" pędzelków. U mnie jest on spowodowany użyciem tego oto wspaniałego, bardzo trwałego i gęstego podkładu.
Nawet przy regularnym myciu, pędzle do podkładu typu flat-top, kulka i inne z gęsto osadzonym włosem, mimo tego, że wyglądają na całkiem czyste wewnątrz kryją drobinki kosmetyku, które bardzo opierają się detergentom.
Pozostałości są tym gorsze, że zawierają w sobie nie tylko podkład i resztki naskórka, ale pewnie i odrobiny używanych detergentów, i ogólnie nie są higieniczne, myślałam nawet o zmianie pędzli na nowe... ale przecież to szaleństwo, musiałabym te pędzle kupować praktycznie co miesiąc!
Rozwiązaniem mojego problemu stały się składniki, które zapewne każdy z was ma w domu. Do mycia pędzelków używam emulsji zrobionej z szamponu i oleju, tak na prawdę może być to dowolny olej, z tymi spożywczymi włącznie. Jako, że myję pędzle w łazience, to biorę to co mam pod ręką. Był olejek arganowy, oliwka do ciała, olejek rycynowy, a tym razem padło na olej łopianowy.
Do kubeczka wlewam mniej więcej tyle samo szamponu co olejku i również trochę wody, żeby mikstura się pieniła. Ważne, żeby głębokość mieszaniny nie sięgała powyżej skuwki pędzla. Najlepiej, żeby zanurzone było tylko włosie.
No i przystępujemy do mycia, które polega na ugniataniu pędzelka, przyciskaniu go do dna kubka, aż do wytworzenia się piany. Wymaga to odrobiny czasu.
Jak widać, w takim pozornie czystym pędzlu było jeszcze mnóstwo pigmentu i innych zanieczyszczeń.
Po skończonym zabiegu pędzel myjemy jeszcze raz, przy pomocy szamponu
lub mydła, żeby pozbyć się tłuszczu i najlepiej wtedy spłukać go nieco
cieplejszą wodą niż zwykle.
Jak widać, nawet bardzo zbite i gęsto osadzone włosie jest wolne od widocznych śladów użytych wcześniej kosmetyków. Teraz z czystym sumieniem możemy malować siebie i klientki :)
A Wy macie jakieś sprawdzone sposoby pozbywania się problematycznych zanieczyszczeń?