środa, 31 października 2012

All hallows eve





Po raz pierwszy zdecydowałam się na jakiekolwiek nawiązanie do dziwacznego dzisiejszego niby-święta. Skoro ma być to święto dziwnych makijaży, to nawet mi się to podoba. Postawiłam na tradycyjną, kiczowatą stylistykę z pajęczynką i dyniowymi ustami w roli głównej. Taki akcent. Dodam jeszcze, że bardzo trudno wymalować jakikolwiek nietypowy kształt na własnej twarzy. Jak wam się podoba? Oczywiście wieczorkiem przejdę do wszystkich sąsiadów z torbą na łakocie i okrzykiem "cukierek lub psikus!"

***

A tutaj jeszcze się pochwalę nagrodą, która dziś do mnie dotarła ze sklepu myasia.pl. korektor i błyszczyk już poszły w ruch :)


wtorek, 30 października 2012

Szkolenie w Warszawie - część druga - o czym było?

Napisałam na razie bardzo ogólnie o stronie organizacyjnej seminarium wizażowego Kryolanu, teraz trochę przybliżę program szkolenia.
Ogromną jego część Dominik Cruz poświęcił brwiom. Widać, że jest to jego swoista obsesja, jego własne brwi są bardzo precyzyjnie wystylizowane, utrzymane w stanie nienagannym i mocno podkreślone ciemnym kolorem. Jest to tak wyraziste, że widząc tego małego człowieczka widziałam w zasadzie tylko jego brwi. Omawiał różne kształty brwi, sposoby regulacji, idealne proporcje jakie powinny mieć brwi a także szczegółowo skupiał się na niezbędnych akcesoriach i produktach. Oczywiście wszystko to przedstawił w spójnej prezentacji multimedialnej. Później były ćwiczenia w tzw. blokowaniu brwi. Dość prosta sprawa, polegało to na wyznaczeniu - tradycyjną metodą - przy pomocy trzonka pędzla lub innego narzędzia - trzech punktów brwi - nasady, najwyższego punktu łuku i zakończenia.

Zdjęcie z Internetu

Następnie, biorąc pod uwagę te punkty, obrysowywałyśmy projektowaną brew jasną (białą lub beżową) kredką. Wszystkie włoski, które należy usunąć zostały zamalowane. Resztę wypełniłyśmy ciemnym kolorem. Proste, ale bardzo przydatne, szczególnie podczas omawiania wymagań klientki co do jej kształtu brwi.  Dominik dokładnie też omawiał sytuację kiedy brwi można oddalić, przybliżyć, pogrubić (oczy blisko i daleko osadzone), wyostrzyć łuk itp. Polecił też wyobrazić sobie, że pomiędzy okiem a brwią powinno się mieścić wyimaginowane oko :)

Ela z "zablokowaną" brwią :)

Na zadanie domowe każdy dostał papierową twarz, na której należało nanieść brwi.


Jak na mój gust, ten temat był nieco zbyt obszernie potraktowany, jednak z drugiej strony, patrząc czasem na to co Polki potrafią z brwiami zrobić - myślę, że przyda się trochę edukacji w tym temacie. Kilka pań na szkoleniu, po zadaniu wykonywanym w parach z radością odkryło swój nowy kształt brwi i sposób w jaki powinny je stylizować. Jednak moim zdanie zabrakło małej wzmianki o tym, że poza matematycznymi prostymi trzeba też odrobinę kierować się matką naturą i nie zawsze perfekcyjna symetria jest droga do sukcesu.



Kolejny dość obszerny etap szkolenia dotyczył kamuflażu. I tutaj się spodziewałam nie wiem jakich cudów. Oczywiście wszystko zostało świetnie wyjaśnione. Kamuflaż nie polega na zamalowaniu obszaru skóry jednym kolorem, ani na pokryciu większych obszarów ciała. Generalnie jest to uzupełnienie braków pigmentacji i korekta przebarwień. Dotyczy tylko miejsca w którym się defekt znajduje. Dla większości uczestniczek sprawa była dość trudna do pojęcia. Wszystkie myślimy kategoriami makijażu 'beauty', więc trudno było dziewczynom zrozumieć, że kamuflaż nie jest jedynie jednym z etapów klasycznego "baza-podkład-puder itp". Stąd też chyba 5 razy zostało zadane pytanie czy kamuflaż ma być przed podkładem czy po... co w połączeniu z ingerencją pani tłumacz spowodowało niezłe zamieszanie.  



Znalazła się też ochotniczka z tatuażem do zakamuflowania.


 Dominik podczas pracy - ścięty na prosto pędzelek do korektora służył do delikatnego nieregularnego wklepywania kolejnych warstw kamuflażu w kolorach: żółtym, brązowym, różowym. 
W przypadku tatuażu, czarne linie uprzednio pokrył kolorem pomarańczowym.


Efekt końcowy - mojemu aparatowi udało się wydobyć wszelkie niedoskonałości :-) 


Jeżeli chcecie zobaczyć NA PRAWDĘ ukryty tatuaż to trzeba zajrzeć TU :) i tam także przeczytać, jak na prawdę należy postępować, by osiągnąć cel.


Poza tymi dwoma spójnymi blokami tematycznymi było dużo pokazowych makijaży, wykonywanych na prośbę uczestniczek szkolenia. Drugiego dnia Dominik miał w planach makijaże na wybieg, fotograficzne i ślubne, jednak uważam że jego plany się posypały pod naporem roszczeń dziewczyn, które chciały raczej makijaż kobiety dojrzałej, tzw. opadającą powiekę, czy nawet smokey eyes. Na szczęście do tego nie doszło, swoją drogą ciekawa jestem jak Dominik poradziłby sobie ze smokey przy użyciu cieni Kryolan, bo jak dla mnie jest to prawie nie wykonalne, ale o tym już napiszę w następnym poście.

Makijaż "Maska wenecka"


Pokaz Air-brush

Efekt końcowy Air-brush'a.



Też byłam modelką.
Makijaż ten podobno wzorowany na operze chińskiej,
pojawia się na pokazach mody.
Tutaj autor wzbogacił go dużą ilością brokatu,
nadając mu nieco obsceniczny charakter
- jakby postać pluła brokatem.
Ocenę pozostawiam szanownym czytelnikom.




poniedziałek, 29 października 2012

Szkolenie Kryolan w Warszawie - część pierwsza

Na udział w szkoleniu namówiła mnie koleżanka z pracy. Fajnie zrobić coś dla siebie, a dodatkowo jest to wyjazd, więc miła odskocznia od codzienności. Koszt warsztatów też okazał się stosunkowo niewielki - biorąc pod uwagę miejsce - hotel w samym śródmieściu Warszawy, prowadzącego - Dominik Cruz, który przybył z San Francisco jest dyrektorem edukacyjnym i trenerem marki Kryolan. 
Co więcej sam dojazd do Warszawy kosztował nas mniej niż bilety metra na miejscu :) Pojawiły się problemy z noclegiem, ale i to udało nam się opanować.

 Powyżej Hotel Polonia Palace - miejsce dwudniowego szkolenia, a poniżej widok z okna sali szkoleniowej.


Na zajęciach pracowałyśmy w parach - każda para siedziała po jednej stronie stanowiska z oświetlanym lustrem. Wszystko było bardzo profesjonalnie zorganizowane. Na każdym stoliku znajdowały się płyny do dezynfekcji, czyszczenia narzędzi, chusteczki, płatki, patyczki i inne potrzebne przyrządy, podstawowy zestaw pędzli oraz palety kosmetyków - wszelkiego rodzaju podkładów, korektorów, pomadek, dwie palety cieni, paleta róży, kremowy róż, kółko kamuflaży, cake liner, zestaw ołówków i kajali i pewnie jeszcze kilka rzeczy które pominęłam. Wszystko nowiutkie, zapakowane czekające na nasze niecierpliwe łapki :-) Dodatkowo miałyśmy też dość swobodny dostęp do innych produktów - jak rzęsy, kleje, cienie kremowe itp.


Pozostałe produkty znajdowały się na stołach obok prowadzącego, podczas przerw w zajęciach można było swobodnie podejść i obejrzeć interesujący nas produkt, zapytać do czego służy itp.





Każdy blok tematyczny warsztatów rozpoczynał się od krótkiej prezentacji multimedialnej, następnie Dominik przechodził do demonstracji zagadnienia na jednej z uczestniczek. Porozumiewał się z nami za pośrednictwem tłumaczki. Następnie przechodziłyśmy do ćwiczeń na sobie. Prowadzący przechodził pomiędzy stanowiskami, udzielając wskazówek i korygując nasze błędy. Przynajmniej tak to miało w zarysie wyglądać :) 
Pomiędzy zajęciami była też przerwa na lunch, na który serwowano pyszne kanapeczki i dla wszystkich była nieograniczona kawa i herbata. 


Po zakończeniu warsztatów każda uczestniczka dostała certyfikat i torbę z upominkami w postaci pomadki w pięknym nasyconym kolorze, granatowego matowego cienia - obydwa te produkty bardzo mnie ucieszyły, a także magazynu Make-up. Pierwszego dnia rozdawano też polskie wydanie Make up'u, mnie obiecano dosłać je pocztą do domu, bo zabrakło egzemplarza. Dodatkowo w torbie znalazł się katalog z produktami, rózne ulotki o szkoleniach i o seriach kosmetyków Kryolan. Podczas szkolenia promowano też nowy produkt - bazę Blend - która ma służyć rozcieńczaniu i mieszaniu kosmetyków o różnych konsystencjach (podkładów, kamuflaży itp.)  Baza także znalazła się w zestawie upominkowym, aż w 2 buteleczkach. 

No i na razie tyle w części pierwszej.  W kolejnych postaram się przybliżyć treści omawiane na szkoleniu i napisać nieco o moich osobistych odczuciach, zaletach, ale także i wadach tego seminarium. W następnej kolejności na tapetę pójdą nowe produkty - te ze szkolenia i te przywiezione jako "pamiątka ze stolicy" :) 

wtorek, 23 października 2012

Wygrana w konkursie oraz nowości w mojej kosmetyczce i nie tylko

Na samym początku pragnę się pochwalić (choć pewnie każdy kto to zajrzał już wie), że wygrałam konkurs na makijaż azjatycki organizowany na blogu Matleeny przy współpracy ze sklepem MyAsia, dystrybutorem kosmetyków Lioele. Wygrana całkowicie mnie zaskoczyła. Wiedziałam, że mój makijaż jest niezły i w głębi duszy marzyłam o miejscu w czołówce, ale nie spodziewałam się pierwszego miejsca. Szczerze mówiąc, nawet nie pamiętałam co jest nagrodą, dopiero gdy przyszło do wybierania kolorów kosmetyków, dotarło do mnie, że jest to fantastyczna nagroda warta ponad 160 zł. Czekam z niecierpliwością na dwa cienie, wybrałam kolor miętowy i pastelową żółć, błyszczyk w kolorze beżowym i dostanę też zestaw korektorów. Oczywiście wszystkie kosmetyki zrecenzuję na blogu ;-)
 W zasadzie powinnam zacząć od podziękowań wszystkim, którzy na mnie zagłosowali, więc wielkie ogromne DZIĘKI!!!
O wynikach konkursu można poczytać Tu i Tutaj :)

Drugie miejsce:
Alicja z bloga http://gyaru-usagi.blogspot.com,



Trzecie miejsce:
Marta





 Teraz zapowiadane w tytule nowości. Niedawno nabyłam inglotowski cień - wkład do kasetki nr 345 - kolor matowej mięty oraz błyszczyk sleeks nr 54 z promocji ( za 9zł!) w kolorze czerwonych winogron. Cień, jak każdy z tej firmy fantastycznie napigmentowany, ładnie się łączy z innymi, dobrze się rozciera itp. Błyszczyk przede wszystkim zaskakująco mocno kryje i dość długo utrzymuje się na ustach. Ma bardzo, ale to bardzo dużo drobinek, jest praktycznie brokatowy, co dla wrażliwych osób może być wyczuwalne na ustach. Do tego bardzo specyficzny zapach, który jednak szybko znika, więc można się przyzwyczaić. Produkt dobry do stosowania na pomadkach szczególnie matowych. Jego cena jest przystępna - regularnie ta kolekcja jest po 18 zł, więc mogę polecić. Pośród innych odcieni są też takie które nie kryją mocno, jedynie delikatnie rozświetlają. Poniżej mój szybki makeup, taki "dzienniaczek" z użyciem obu nowinek. 


Ostatnią nowością i w zasadzie jedną z najważniejszych dla mnie jest bilet/zaproszenie na szkolenie. 


Prawdę mówiąc mój październikowy kalendarz miał być bardzo napięty pod względem wizażowych wydarzeń. Stało się inaczej, zapowiadany kurs drugiego stopnia się nie odbył z braku chętnych, warsztaty na śląskich spotkaniach kosmetycznych okazały się mało kształcące. Z zaocznej szkoły kosmetycznej wyeliminowała mnie praca. Dlatego całą moją nadzieję pokładam w mającym się odbyć w najbliższy weekend szkoleniu dla wizażystów. Spotkanie jest organizowane przez markę Kryolan i potrwa przez dwa dni. Liczę na ciekawe doświadczenia, poszerzenie wiedzy i kolejne zdobycze do mojego kosmetycznego zbioru. Jak będzie, na pewno napiszę niebawem!!

poniedziałek, 22 października 2012

Makijaż awangardowy


Zgodnie z publikowanym na FB projektem wykonałam makijaż awangardowy. Oczywiście na sobie :-) Inspiracjami do tego makeupu był Frankie Morello na jesień 2012, mroczny makijaż Misschievous stąd  oraz pewien makijaż, który był wykonywany na mnie samej przez pewną świetną wizażystkę i mam nadzieję kiedyś go tu zaprezentować :) I oczywiście zadziałało moje zamiłowanie do wszelkiego rodzaju smokey i cieni roztartych aż do nicości. Perfekcyjnie jeszcze nie jest bo to w zasadzie projekt, który został wykonany na konkurs, na chwilę obecną chodzi o sam pomysł. 



Do wykonania też pracy użyłam po raz kolejny mojej kochanej czarnej konturówki kohl, która jest najlepszą kredką jaką znam, pigmentów białego i czarnego oraz wszystkich zwyczajnych kosmetyków, których się zwykle używa na co dzień.



czwartek, 18 października 2012

Fioletowy gradient

Kolejny fioletowy makijaż w moim wykonaniu. Niestety nie widać na zdjęciach, że tusz do rzęs też mam fioletowy. jest to jeden z nielicznych moich makijaży wykonany całkowicie bez użycia czarnego koloru. 


Makijaż na konkurs u Matleeny

Na blogu Matleeny jest konkurs azjatycki organizowany przy współpracy wizażystki ze sklepem Myasia. Nagrodami w konkursie są oczywiście kosmetyki. Nadarzyła się okazja żeby pobawić się troszeczkę w wolne i na dodatek dość słoneczne popołudnie. Mimo sprzyjającego oświetlenia zdjęcia jak zwykle średnie :) ale liczy się zabawa.


Makijaż konkursowy miał być inspirowany Chinami lub Japonią. Mój jest tematycznie powiązany z Krajem Kwitnącej Wiśni.

poniedziałek, 15 października 2012

Ołówek Khol

Dzisiejszy post poświęcony będzie mojemu nowemu nabytkowi kosmetycznemu - czarnej konturówce do oczu. Jak dotąd sporadycznie sięgałam po ten produkt, bo przeważnie nie spełniał moich wymagań. Oko podkreślałam za pomocą cienia aplikowanego pędzelkiem lub eyelinerami. Jednak ostatnio skusiłam się na tę nowość Inglota,  między innymi po przeczytaniu kilku ciekawych wzmianek o arabskim pierwowzorze, czarnym kohlu czy kajalu. 
Poniżej ślady kredki na mojej ręce:


 Kredka Inglota jak na razie ukazała się tylko w wersji czarnej (nosi nazwę Khol Pencil 01) mam nadzieję, że uświadczymy też w przyszłości białą lub kremową - do zaznaczenia na jasno linii wodnej. Jak informuje producent, ołówek jest wodoodporny. W składzie znajdziemy na pierwszym miejscu silikony (dimethicone) a także puder perłowy (pochodzący z pereł, kredka całkowicie matowa). 

Makijaż wykonany z uzyciem (między innymi :)) tej konturówki:



No i moja opinia na temat tego produktu. Po pierwsze kredka jest na prawdę miękka, co pozwala już przy pierwszym kontakcie ze skórą stworzyć precyzyjną linię. Pigmentacja jest niesamowicie mocna, już jedno pociągnięcie daje głęboką, matową czerń. Dodatkowo kreskę można rozcierać (pędzelkami, patyczkiem) przez pewien czas od aplikacji, później pozostaje już nieruszona na swoim miejscu. No i to co dla mnie najistotniejsze, trwałość. Nigdy nie spodziewałabym się tak trwałego produktu w formie ołówka. Jest rzeczywiście wodoodporna, może też stanowić bazę do ciemnych makijaży, a położona na linii wodnej trzyma się cały dzień! Pomimo miękkości dobrze się ją temperuje, można uzyskać precyzyjne szpiczaste zakończenie, da się też nakładać ją na powiekę przy pomocy pędzelka. Cena kredki też nie jest wygórowana - 26 zł za taką jakość to na prawdę nie dużo. 

Poniżej jeszcze jedno zdjęcie, z góry przepraszam za jakość - jest to szybko zrobiona fotka makijażu który miał już ok 9 godzin. Na całej powiece roztarłam czarny kohl, ponieważ nie miałam przy sobie bazy w chwili malowania, całość pokryłam dość jasnym zielonym cieniem. Trzymało się niesamowicie :)

poniedziałek, 8 października 2012

Na konkurs u Zmalowanej

Tak mnie jakoś naszło, żeby zrobić lekki makijaż :P W zasadzie zainspirował mnie tutorial u Zmalowanej, a że przy okazji jest też u niej konkurs to wzięłam w nim udział z moim skromnym makijażem. Nawet całkiem dobrze się czuję w takich lekkich kolorach i może częściej będę coś takiego nosić. Wygląda bardzo delikatnie, nie ma wyrafinowanej kreski zakończonej jaskółką ani mocnych przejść kolorystycznych, a jednak ma swój urok. Po więcej szczegółów trzeba jednak zajrzeć do samej autorki tutorialu :) 
Poniżej jeszcze wersja z rzęskami. Przyznam szczerze, że pierwszy raz udało mi się szybko i bezboleśnie przykleić rzęsy - zawsze miałam z tym nieludzki problem i w dodatku potrzebowałam grubej krechy, swego rodzaju granicy błędu na powiece. Tym razem tak sprawni mi to poszło, że aż się sama sobie dziwię. Minus jest taki, że rzęsy, choć niezbyt okazałe, przysłaniają makijaż :)

wtorek, 2 października 2012

Na gorąco - czyli wrażenia po III Śląskich Spotkaniach Kosmetycznych - blok wizaż

 Piszę na gorąco, bo jeszcze niespełna 2 godziny temu siedziałam w sali Kinoteatru Rialto w Centrum Katowic. Post uzupełnię zdjęciami, jak tylko będę miała dostęp do swojego sprzętu, więc być może dopiero po urlopie :)
Od razu zaznaczam, że mam mieszane uczucia po wizażowym bloku warsztatów. Bilet na ten dział kongresu kosztowł mnie 60 zł i w jego cenie miało zawierać się 5 tematów:
12.30-13.15 Face painting. Anna Brózda (Kryolan)
13.30-14.15 Łatwe efekty specjalne. Elena Małecka (Kryolan)
14.30 -16.00 Zastosowanie kosmetyków rozświetlających w makijażu twarzy i ciała. Dominika Koryciorz (Kryolan)
16.15 – 17.30 Znajomość sztuki wizażu i analizy kolorystycznej w makijażu permanentnym. Anna Paczuska-Paulińska (Bioevolution)
17.45 – 18.30 Fakty i mity o bezpiecznym przedłużaniu rzęs - porównanie różnorodnych technik.
Anna Kubica (Biar Beauty)  
(program skopiowany ze strony kongresu)
Całe szczęście, że spotkałam grupkę przemiłych osób z którymi spędziłam ten czas. W przeciwnym wypadku siedziałabym jak kołek od 12.30 do 13.12. Okazało się, że pierwszy punkt programu nie odbył się, z powodu choroby prowadzącej.
 W zamian za to, pani Elena Małecka, odpowiedzialna za przygotowanie kolejnego punktu programu włączyła facepaintig w swoje przedstawienie łatwych efektów specjalnych. W konsekwencji tego zabiegu na twarzy modelki znalazła się wenecka maska ozdobiona brokatem i magiczną krwią, a także sztuczne blizny, woalka i jeszcze kilka rozmaitych elementów, z blond peruką i piórkowymi kolczykami wokół tego wątpliwej urody dzieła.
Nie chcę oczywiście tylko krytykować, bo pani Elena jest szanowanym autorytetem w dziedzinie charakteryzacji. Podczas prezentacji troszkę brakowało komentarza z jej strony, może nie do końca była nastawiona ma medialny i w dodatku improwizowany występ. Z pewnością przypadły mi do gustu jej opinie na temat makijażu generalnie, na temat podkreślania urody, co oczywiście powiedziane było z humorem. Parafrazując jej słowa, między innymi natura nie po to dała nam twarz w formie trójwymiarowej bryły, by robić z siebie wydmuszkę, zmarszczki na twarzy nie koniecznie trzeba tuszować - gdyż może też być "zmarszczka dobrej jakości" - to chyba nam się szczególnie podobało... i jeszcze wspomniała też o intrygującym sińcu pod okiem. 
Z pewnością wiele racji miała wspominając o roli malarstwa w kolorystycznym aspekcie makijażu oraz o znajomości optyki, jako istotnego działu fizyki tłumaczącego nam zasady odbicia światła. Słusznie też podważyła utarte schematy mówiące, że wychodząc w jasne miejsca malujemy się lżej, a w zaciemnione mocniej i tym podobne mity. Jeżeli mam być szczera, to całość była dla mnie nie tyle bezwartościowa co taka... muzealna :)
Trzeci w programie, a drugi w rzeczywistości był pokaz pani Dominiki Koryciorz. Osoba niezwykle gadatliwa, wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie. Makijaż który wykonała na pewno należał do ładnych i w ogólnym zarysie profesjonalnych mejkapów, ale spodziewałam się zdecydowanie więcej. Sądziłam, że głównym jego akcentem będzie rozświetlenie, na przykład kości policzkowych, pokazanie czegoś a'la kobieta z okładki czasopisma, niby bez makijażu ale z pięknie wymodelowaną twarzą. Tym czasem na plan pierwszy wybiło się oko, podkreślone granatem, limonkową zielenią i pięknymi pigmentami Kryolan. Dodatkowo pani Dominika zaznaczyła, że ponieważ jest to lekki makijaż, to nie używa żadnej bazy pod cienie (zawsze sądziłam, że baza ma przede wszystkim przedłużyć trwałość makijażu, więc obojętnie, lekki czy mocny, ma się on trzymać na powiece). Podział cieni sypkich na pigmenty i cienie satynowe też nie do końca jest dla mnie zrozumiały.
Pozostałe dwa wykłady, bo taką formę przybrały te elementy kongresu, mogę uznać za bardzo ciekawe i dobrze przygotowane. Co prawda tematyka makijażu permanentnego jest mi na razie dość obca i trochę przeraża mnie ta technika, przedstawiona jako trudna i pełna niebezpieczeństw. Prowadząca kilkakrotnie wspominała o błędach w sztuce kończących się wręcz oszpeceniem klientki i dalszymi komplikacjami. Z resztą sama na co dzień spotykam osoby z nieestetycznym makijażem permanentnym. Podobnie z resztą wygląda sprawa z rzęsami, z tym że tutaj aż tak mocno nie ingeruje się w ludzki organizm.


Zaczerpnięte z bloga Matleeny

Podsumowując cały ten dzień spędzony na kongresie: nie było to najgorzej wydane 60 zł w moim życiu, ale najlepiej też nie... można było chociaż dyplomy wliczyć w tę kwotę, a nie zdzierać kolejne 5 za potwierdzenie uczestnictwa w formie kartki A4 do samodzielnego wypisania. Szklanka wody dla uczestników też by się przydała :) Organizacja ze strony technicznej też mogła być lepiej zgrana, jakość obrazu, ustawienie kamery prezentującej makijaże na dużym  ekranie jakoś nie szczególnie interesowały panów technicznych. W każdym razie na pewno cieszę się, że zrobiłam coś dla poszerzenia swojej wiedzy i bardzo się cieszę, że dzięki temu spotkaniu miałam przyjemność poznać wizażystki: Jolę, Anastazję i Southgirl. No i spotkać Matleenę :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...