wtorek, 2 października 2012

Na gorąco - czyli wrażenia po III Śląskich Spotkaniach Kosmetycznych - blok wizaż

 Piszę na gorąco, bo jeszcze niespełna 2 godziny temu siedziałam w sali Kinoteatru Rialto w Centrum Katowic. Post uzupełnię zdjęciami, jak tylko będę miała dostęp do swojego sprzętu, więc być może dopiero po urlopie :)
Od razu zaznaczam, że mam mieszane uczucia po wizażowym bloku warsztatów. Bilet na ten dział kongresu kosztowł mnie 60 zł i w jego cenie miało zawierać się 5 tematów:
12.30-13.15 Face painting. Anna Brózda (Kryolan)
13.30-14.15 Łatwe efekty specjalne. Elena Małecka (Kryolan)
14.30 -16.00 Zastosowanie kosmetyków rozświetlających w makijażu twarzy i ciała. Dominika Koryciorz (Kryolan)
16.15 – 17.30 Znajomość sztuki wizażu i analizy kolorystycznej w makijażu permanentnym. Anna Paczuska-Paulińska (Bioevolution)
17.45 – 18.30 Fakty i mity o bezpiecznym przedłużaniu rzęs - porównanie różnorodnych technik.
Anna Kubica (Biar Beauty)  
(program skopiowany ze strony kongresu)
Całe szczęście, że spotkałam grupkę przemiłych osób z którymi spędziłam ten czas. W przeciwnym wypadku siedziałabym jak kołek od 12.30 do 13.12. Okazało się, że pierwszy punkt programu nie odbył się, z powodu choroby prowadzącej.
 W zamian za to, pani Elena Małecka, odpowiedzialna za przygotowanie kolejnego punktu programu włączyła facepaintig w swoje przedstawienie łatwych efektów specjalnych. W konsekwencji tego zabiegu na twarzy modelki znalazła się wenecka maska ozdobiona brokatem i magiczną krwią, a także sztuczne blizny, woalka i jeszcze kilka rozmaitych elementów, z blond peruką i piórkowymi kolczykami wokół tego wątpliwej urody dzieła.
Nie chcę oczywiście tylko krytykować, bo pani Elena jest szanowanym autorytetem w dziedzinie charakteryzacji. Podczas prezentacji troszkę brakowało komentarza z jej strony, może nie do końca była nastawiona ma medialny i w dodatku improwizowany występ. Z pewnością przypadły mi do gustu jej opinie na temat makijażu generalnie, na temat podkreślania urody, co oczywiście powiedziane było z humorem. Parafrazując jej słowa, między innymi natura nie po to dała nam twarz w formie trójwymiarowej bryły, by robić z siebie wydmuszkę, zmarszczki na twarzy nie koniecznie trzeba tuszować - gdyż może też być "zmarszczka dobrej jakości" - to chyba nam się szczególnie podobało... i jeszcze wspomniała też o intrygującym sińcu pod okiem. 
Z pewnością wiele racji miała wspominając o roli malarstwa w kolorystycznym aspekcie makijażu oraz o znajomości optyki, jako istotnego działu fizyki tłumaczącego nam zasady odbicia światła. Słusznie też podważyła utarte schematy mówiące, że wychodząc w jasne miejsca malujemy się lżej, a w zaciemnione mocniej i tym podobne mity. Jeżeli mam być szczera, to całość była dla mnie nie tyle bezwartościowa co taka... muzealna :)
Trzeci w programie, a drugi w rzeczywistości był pokaz pani Dominiki Koryciorz. Osoba niezwykle gadatliwa, wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie. Makijaż który wykonała na pewno należał do ładnych i w ogólnym zarysie profesjonalnych mejkapów, ale spodziewałam się zdecydowanie więcej. Sądziłam, że głównym jego akcentem będzie rozświetlenie, na przykład kości policzkowych, pokazanie czegoś a'la kobieta z okładki czasopisma, niby bez makijażu ale z pięknie wymodelowaną twarzą. Tym czasem na plan pierwszy wybiło się oko, podkreślone granatem, limonkową zielenią i pięknymi pigmentami Kryolan. Dodatkowo pani Dominika zaznaczyła, że ponieważ jest to lekki makijaż, to nie używa żadnej bazy pod cienie (zawsze sądziłam, że baza ma przede wszystkim przedłużyć trwałość makijażu, więc obojętnie, lekki czy mocny, ma się on trzymać na powiece). Podział cieni sypkich na pigmenty i cienie satynowe też nie do końca jest dla mnie zrozumiały.
Pozostałe dwa wykłady, bo taką formę przybrały te elementy kongresu, mogę uznać za bardzo ciekawe i dobrze przygotowane. Co prawda tematyka makijażu permanentnego jest mi na razie dość obca i trochę przeraża mnie ta technika, przedstawiona jako trudna i pełna niebezpieczeństw. Prowadząca kilkakrotnie wspominała o błędach w sztuce kończących się wręcz oszpeceniem klientki i dalszymi komplikacjami. Z resztą sama na co dzień spotykam osoby z nieestetycznym makijażem permanentnym. Podobnie z resztą wygląda sprawa z rzęsami, z tym że tutaj aż tak mocno nie ingeruje się w ludzki organizm.


Zaczerpnięte z bloga Matleeny

Podsumowując cały ten dzień spędzony na kongresie: nie było to najgorzej wydane 60 zł w moim życiu, ale najlepiej też nie... można było chociaż dyplomy wliczyć w tę kwotę, a nie zdzierać kolejne 5 za potwierdzenie uczestnictwa w formie kartki A4 do samodzielnego wypisania. Szklanka wody dla uczestników też by się przydała :) Organizacja ze strony technicznej też mogła być lepiej zgrana, jakość obrazu, ustawienie kamery prezentującej makijaże na dużym  ekranie jakoś nie szczególnie interesowały panów technicznych. W każdym razie na pewno cieszę się, że zrobiłam coś dla poszerzenia swojej wiedzy i bardzo się cieszę, że dzięki temu spotkaniu miałam przyjemność poznać wizażystki: Jolę, Anastazję i Southgirl. No i spotkać Matleenę :)

2 komentarze:

  1. Fajnie było Cię poznać, ja spędziłam super czas z Wami! Jak najbardziej było warto :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja z jednej strony nie nastawiałam się na cuda, bo już na różnych pokazach byłam, ale dla mnie to była lekka porażka jednak :/
    Tyle, że fajnie było z wami posiedzieć :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...