Dzisiejszy dzień należy do tych, kiedy powinnam sobie całkowicie darować self-focie i w ogóle odpuścić jakiekolwiek czynności związane z pokazywaniem własnego pyszczka publicznie - pewnie wiecie jak to jest :) Zupełnie bez powodu wygląda się grubo i blado... Ale bardzo mi zależało, żeby się pochwalić moim nowym cieniem. Nowe cienie miewam regularnie, a jednak ten wydał mi się wyjątkowy. Oczywiście jest to Inglot, tym razem cień pojedynczy, niestety nie wkład. Szalenie spodobał mi się kolor, dotąd podobne makijaże wykonywałam sypkimi pigmentami, bo jedynie one były odpowiednio intensywne i długo utrzymywały się na powiece. A tutaj mam takie prasowane cudeńko, które daje efekt pigmentowy. Poniżej jeden z wielu różowych mejkapów.
Cudowny kolor;)
OdpowiedzUsuńmocna magenta :)
OdpowiedzUsuńPiękny makijaż :)fajny ten cień :)
OdpowiedzUsuń