sobota, 2 marca 2013

Moda na pisanie o włosach

Ostatnimi czasy często zaglądam na tzw "włosowe" blogi, polubiłam nawet Włosomaniaczki na Facebooku, bo coś tam na tej głowie mam i warto o to zadbać. Oczywiście nie jestem włosomaniaczką w najmniejszym stopniu, ale udało mi się znaleźć dosyć bogatą dokumentację zdjęciową stanu mej fryzury :)

Zdjęcie wykonane przez Agnieszkę Nogę

W 2007 roku, będąc pod silnym wpływem subkultury metalowej, nie wyobrażałam sobie innej fryzury niż długie pierza do trzepania nimi na koncertach :) wcześniej w dzieciństwie co tydzień wyłam o fryzjera który mnie obetnie na pazia....


To zdjęcie wykonane jest jakoś po festiwalu na Paprocanach, wtedy moje włosy, nieco skrócone, szalenie się puszyły co przypominało fryzury z szalonej epoki Bon Jovi itp. Jakoś zupełnie nie przeszkadzała mi kupa siana na głowie. 


W okresie studiów często farbowałam się na odcienie rudości, włosy cieniowała mi fryzjerka, czasem moja babcia (też fryzjerka) ale i tak nadal jedynym kosmetykiem używanym przeze mnie był szampon. No i może czasem lakier.

A na jakieś tam uroczystości zdarzyły się sploty wykonane przez siostrę.


Później dość długo nie odwiedzałam żadnego fryzjera, bo pewnie zależało mi niezmiernie na mądrości uwięzionej we włosach :D Zdjęcie do dyplomu mgr wykonała Agnieszka Noga.


powrót do rudości i ponownie mocne, jak na mnie cięcie :)



Powyżej moje głupawe grzywki ... nigdy nie miałam grzywki, która podobałaby mi się dłużej niż 2 dni od wizyty u fryzjera. A czoło mam potężne i chętnie bym je jakoś ukryła.





Jakieś mniej więcej 3 miesiące po wykonaniu tego zdjęcia mój narzeczony zabrał mnie do fryzjera. Miało być podcięcie końcówek. Ale młody ambitny fryzjer z Manufaktury Włosa w Katowicach, nie tylko umył mi włosy w myjce relaksującej z masażem, pociął końcowki, ale też ułożył i wymodelował fryzurę, która przeszła moje najsmielsze oczekiwania. Zero niesfornych kosmyków, puszącej się szopy, odstającyh na wszystkie strony głupawych loczków itp. Gałdkie, jedwabiste, sypkie włosy wokół mojej twarzy wyglądały jak nie moje, tylko z fotoszopa albo co najmniej pożyczone od modelki z reklamy szamponu. Niestety nie mam w ogóle zdjęć z tej okoliczności. Za to zostałam zmobilizowana o zadbania o dalsze losy moich włosów  :)


I tu już świadomie zapuszczone, nareszcie podobające mi się włosy, może akurat nie są uczesane, ale za to jestem w stanie nad nimi zapanować i w końcu po kilku miesiącach, mam sprawdzony zestaw do pielęgnacji/stylizacji, nowego fryzjera, nowy kolor, poniżej świeżo po farbowaniu.

 

Moja aktualna długość:



Do włosomaniaczek się nie zaliczam, gdyż nie poświęcam zbyt dużo czasu na pielęgnację włosów, nie smaruję ich regularnie olejkami ani nie wcieram ziołowych naparów w skórę głowy. Obecny stan osiągnęłam regularnie masując skórę głowy szczotką, robiąc jak dotąd 2 razy miesięczną kurację drożdżową (najbardziej jednak zadziałała na pzanokcie). Dodatkowo staram się po każdym myciu używać odżywki, nawet najtańszej, takiej do spłukiwania. Chętnie nabłyszczam i "obciążam włosy" sylikonami wszelkiej maści, bo ich efekt mi się podoba. Do prostowania (tak, od czasu do czasu prostuję) używam jedwabiu chi, który też daje zadowalający efekt. To tyle, tak dla odmiany coś o wloskach.












3 komentarze:

  1. ja tez mialam pisac dzisiaj o wlosach ale napisze dopiero w poniedzialek, albo i dalej bo na razie mi sie nie chce :P najlepszy fryz, to oczywiscie ten teraz :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczne masz teraz włosy. Piękne to zdjęcie 10.2010. :)ja też mam problem ze zbyt dużym czołem i ukrywam je pod przeróżnymi grzywkami i grzyweczkami :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale zazdroszczę teraźniejszych włosów:)

    Ps. Obserwuję :) Jeśli i mnie chcesz troszkę poobserwować, zapraszam bardzo gorąco :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...